Obietnice związane z poprawą ochrony zdrowia to stały element każdej kampanii wyborczej. Politycy prześcigają się w zapewnieniach o skróceniu kolejek do lekarzy, wyższych pensjach dla lekarzy i pielęgniarek, czy darmowych lekach dla seniorów. Na papierze brzmi to wspaniale, ale jak jest w rzeczywistości? Czy pacjenci rzeczywiście zauważają poprawę? Przyjrzyjmy się temu bliżej.
Przed wyborami zawsze pada wiele deklaracji. Najczęstsze to:
Koniec z długimi kolejkami – obietnice nowych poradni, więcej lekarzy i teleporad.
Darmowe leki – dla seniorów, dzieci czy chorych na przewlekłe choroby.
Większe pieniądze na zdrowie – mowa o wzroście wydatków do 7% PKB.
Nowoczesne szpitale – budowa placówek, zakup sprzętu.
Lepsze warunki pracy dla lekarzy i pielęgniarek – wyższe pensje, mniej papierkowej roboty.
Nowoczesne terapie – szybki dostęp do innowacyjnych leków i metod leczenia.
Brzmi dobrze, prawda? Jednak każdy, kto kiedykolwiek stał w kolejce do specjalisty, wie, że rzeczywistość jest bardziej skomplikowana.
Obiecywano ich skrócenie, ale czy faktycznie jest lepiej? W dużych miastach bywa szybciej, bo działają teleporady i systemy e-skierowań. Ale w mniejszych miejscowościach czekanie na wizytę u specjalisty może trwać miesiącami. Pacjenci wciąż często muszą jeździć do innych miast.
Przykład: W Bydgoszczy średni czas oczekiwania na wizytę u endokrynologa wynosi 5 miesięcy, podczas gdy w większych ośrodkach prywatnych może to być tydzień.
Owszem, lista darmowych leków istnieje, ale nie zawiera wszystkiego, co faktycznie jest potrzebne. Wielu seniorów dalej wydaje spore sumy na leki, bo tych, których naprawdę użyją, nie ma na liście refundacyjnej.
Przykład: Pan Jan z Bydgoszczy, emerytowany nauczyciel, wydaje miesięcznie 200 zł na leki na nadciśnienie i cukrzycę, mimo rządowych deklaracji o darmowych lekach dla seniorów.
Budżet rzeczywiście rośnie, ale potrzeby też. Chorób przewlekłych jest coraz więcej, społeczeństwo się starzeje, a pieniędzy wciąż brakuje na wszystko. W rezultacie szpitale mają długi, a pacjenci często muszą szukać pomocy prywatnie.
Nowe placówki powstają, ale modernizacja tych istniejących idzie powoli. Brak pieniędzy, problemy z przetargami i biurokracja sprawiają, że pacjenci trafiają do szpitali z przestarzałym sprzętem.
Przykład: Informacja o tym, że Szpital Wojewódzki w Bydgoszczy od pięciu lat czeka na modernizację i z powodu braku nowoczesnego tomografu musi przewozić pacjentów do innych placówek, nie znajduje potwierdzenia w dostępnych źródłach. W rzeczywistości bydgoskie szpitale posiadają nowoczesny sprzęt diagnostyczny. Na przykład, Wojewódzki Szpital Obserwacyjno-Zakaźny w Bydgoszczy uruchomił nową pracownię tomografii komputerowej, wyposażoną w nowoczesny tomograf, co znacząco poprawiło możliwości diagnostyczne placówki. Dodatkowo, Wojewódzki Szpital Dziecięcy w Bydgoszczy wzbogacił swoje zaplecze diagnostyczne o nowy aparat Incisive CT Philips Healthcare, co świadczy o ciągłym unowocześnianiu sprzętu medycznego w bydgoskich placówkach.
Podwyżki pensji są, ale pracy też. Brakuje personelu, więc lekarze i pielęgniarki muszą brać nadgodziny. Biurokracja nadal zajmuje im zbyt dużo czasu, zamiast pozwolić skupić się na pacjentach.
Tutaj faktycznie widać postęp. Nowoczesne leki trafiają do pacjentów szybciej, ale wciąż nie jest to tempo, jakie byłoby potrzebne. Wiele terapii nadal czeka na refundację, co oznacza, że dla wielu pacjentów są one poza zasięgiem finansowym.
Wyobraźmy sobie rozmowę w poczekalni u lekarza:
Pani Maria: "Mówili, że będą darmowe leki, a ja za insulinę dalej płacę jak za zboże. Gdzie te obietnice?"
Pan Jan: "Do kardiologa czekałem trzy miesiące. Dobrze, że nie miałem zawału w międzyczasie."
Pani Anna: "Syn potrzebował rezonansu. Prywatnie było szybciej, ale 800 zł poszło z kieszeni. Co z tego, że obiecują, jak człowiek dalej musi kombinować?"
W Czechach średni czas oczekiwania na wizytę u specjalisty wynosi 3 tygodnie, a system refundacji leków jest bardziej przejrzysty. W Niemczech każda osoba ma gwarantowany dostęp do pełnego pakietu badań diagnostycznych w określonym terminie. Dlaczego podobnych rozwiązań nie można wprowadzić w Polsce?
Żeby obietnice nie były pustymi słowami, trzeba działać w kilku obszarach:
Więcej lekarzy i pielęgniarek – trzeba zachęcać młodych do pracy w kraju, lepiej ich wynagradzać.
Prostsza biurokracja – personel medyczny powinien leczyć, a nie wypełniać papiery.
Szybszy dostęp do specjalistów – więcej lekarzy, lepiej zorganizowane kolejki.
Realne finansowanie – nakłady muszą rosnąć, ale z głową, żeby trafiały tam, gdzie są najpotrzebniejsze.
Pacjenci chcą widzieć zmiany na lepsze na własnej skórze, a nie tylko na plakatach wyborczych. Przyszłość ochrony zdrowia zależy od konkretów, a nie od kolejnych obietnic.
Bez realnych działań pacjenci będą wciąż zmagać się z tymi samymi problemami. Obietnice wyborcze muszą być przekładane na konkretne reformy, które przyniosą zauważalne efekty. Inaczej pozostaną jedynie hasłami, które pacjenci słyszą od lat.